.

Antek Lyrics

Ja tutaj w tym syrenim grodzie urodziłem się,
A matka moja ciężko pracowała.
I miała synów dwóch, to znaczy Felka, no i mnie,
Porządnych ludzi z nas wychować chciała.
Felek do nauk głowę miał,
A jam w fabryce robić chciał.
Prawnikiem wkrótce został brat,
A ja bandyta w kilka lat.
Płakała matka martwiąc się,
Brat upominał w słowa te.

Antek, Antek, biednyś ty, ustatkuj się, to wstyd.
Pamiętaj, bracie, skończysz źle, zmarnujesz talent, spryt.

Uciekłem z domu, z brauningiem ja ruszyłem w świat,
Nie pożegnawszy się z matką, ni z bratem.
Bandytów hersztem ja zostałem potem w kilka lat,
A brak mój, Feliks, został adwokatem.
Napadam pana w nocy raz,
Deszcz lał, okropny był to czas.
Celuję w czoło brauning swój,
Wtem głos znajomy woła: „stój!"
Poznałem brata, zląkłem się.
Brat upomina w słowa te:
Antek, Antek, wstrzymaj się, jam Feliks jest, twój brat.
Ustatkuj się, dziś jeszcze czas, przed tobą cały świat.
Jam odrzekł mu: „Precz ruszaj stąd, na darmo nie trać słów!"
Brat otarł łzy i ruszył w dal, a jam bandytą znów.
I od tej chwili upłynęło kilkanaście lat.
Aż wreszcie z bandą moją mnie złowiono.
I wtedy mi się przypomniało, co mi mówił brat,
Gdy mnie na salę sądu prowadzono.
Między sędziami brat mój stał.
On mnie na śmierć skazywać miał.

Antek, Antek, biednyś ty, tak zginiesz, jak ten kwiat.
Nie chciałeś słuchać brata słów, na ciebie czeka kat.
Załkałem lecz otarłem łzy, a w sercu zbrakło tchu.
Brat rzekł: „wieszajcie!" A sam padł, bo serce pękło mu.

I nie pomogły matki łzy i brata jego głos.
Dziś szubienica czeka go.
Bandyty taki los.
Report lyrics