.

Vir 2sn Lyrics

[I.]
A chuj wam w wasze dupy, tak, ja nienawidzę tego świata,
Kurwa, Bóg, Honor, Ojczyzna - koło chuja mi to lata!
Twoja śmierć - mała strata, nie zgrywam kurwo kozaka,
Tylko czekam, aż otworzy pysk pierdolona szmata,
Na ulicy gnój w chuj, a mijają kolejne lata,
Patrzysz na mnie i uważasz mnie kurwa za wariata,
Widzisz w moim oku drzazgę, belki nie widząc w swoim,
Zastanawiasz się, ile jeszcze będę tak pierdolić?

Bo nie będzie jak psa szkolić mnie w dupę jebany system,
Poparty usankcjonowanym ustawami wyzyskiem,
Umrę z rozdartym pyskiem, tak, ideały są mi bliskie,
Żeby zakurwić ci w pizdę i odjechać z opon piskiem,

Trzeba zrobić czystkę, wiesz, posprzątać naszą rzeczywistość,
Spalić krzyże, zdeptać flagi, anatema na łożysko,
Deifikujesz płód, narodzenia cud,
Kurwa, szkoda tylko, że w dziecięcej dupie gości twój fiut,

Prosto w krocze but, zobaczysz klecho co to ból,
Módl się do trupa na deskach jak ten kurwa głupi wół,
Bo co, kobieta nie może o sobie decydować,
żebyś naznaczony wolą boga miał co penetrować ?

Ważne żeby rodziła, nie musi wcale wychować,
Ludzi można hodować, a wiarą wiernych handlować,
Z bluźnierstwem nie musisz się chować, masz poparcie prezydenta,
Pierdolonego skrzata, jebany podbipięta,
Mlaskający jak stwór z "Ulicy Sezamkowej",
Trzeba odkurwić mu ryj i na pal jego głowę,
Już prawie w sali sądowej, czekam aż zobaczę togę,
W sumie wcale się nie dziwię - jestem społeczeństwa wrogiem,
Najgorszym koszmarem, gdybyś był socjologiem,
Pogmatwany jak Kukliński, najpierw strzelę ci w nogę,
Żebyś padł na kolana, proś o łaskę swego pana,
Zobacz jak łatwo stać się bogiem z pozycji barana!

[II.]
Podobno kreuje nas rzeczywistość w której żyjemy,
No to wykreowała, kurwa, kawał jebanej hieny,
Ucztującej na truchle nadgnitego społeczeństwa,
To ocena świata, a nie dywagacje szaleńca,

Wypizdrzone piętnastki z gołą dupą na widoku,
Plecaczek z misiami i historia ośmiu fiutów w kroku,
Najebane jak szmaty w każdą sobotnią noc,
Dzisiaj znowu wrażeń moc z kolegą z klasy pod koc,

Candida pax homines, trux decet ira feras,
I po co krytykancie zawszony ryj otwierasz ?
Wyjebało ci oczy, czy do ciebie nie dociera,
Że świat w którym żyjemy, to jebana wielka ściera,
Moralność sięgnęła dna, wrażliwość na innych zera,
Jestem jebaną emo-ciotą, bo czasem to dociera,
Bo nie zgadzam się na świat w którym żyjemy tu i teraz,
Bo gdy idę ulicą, to trafia mnie jasna cholera,

Na zaprogramowanych ludzi, roboty z ludzką tkanką,
Buntowników z Adidasa, nie naznaczonych walką,
To, że jeden z drugim kalką już przestało mnie dziwić,
Z każdym nowym dniem ten świat wydaje się bardziej parszywy,

Fałszywy obraz rzeczywistości tak bardzo krzywy,
Gdy otwieram oczy wiem, że to nie dzieje się na niby,
Gdyby atomowe grzyby zjadły pól-księżyc i ryby,
Byłoby to antidotum na wszystkie s***ki temidy,

Pokolenie Wojtyły i wyznawcy Ratzingera,
Pierdzą w domach w fotelach, przy transmisji co niedziela,
Na dole bloku śmieć ze śmietnika śmieci wyżera,
A poszła cholera, niech nie hałasuje teraz!

Kiedy święte słowa płyną z tele-kurwa-obornika,
Miłosierdzie i współczucie, innych sloganów klasyka,
Śluby przed ołtarzem boga, waszą mekką Watykan,
Kobieta twoja własnością - niech zamknie pysk jak kutas bryka!
Report lyrics
... A mówili, że nie dożyję zimy... (2009)