.

To nie film Lyrics

To nie film, to jak miałbyś być sługą i Bogiem
Nie poradzisz sobie z tym jak z temperaturą kobiet
Przeszedłem długą drogę, choć wciąż polują
Mogę ruszyć znów furą w obieg, znów dobierać drogę
Kolejny wiraż, potrzebny mi jest rap jak ludziom ogień
Czuję to jak enduro, powiew i jak zły urok w tobie
Gdzie mam marzenia? dawno za siódmą górą człowiek
Powiedz co będzie jak nie zdążysz dobiec w porę?
Najpierw pozwoliłeś odejść, nie zawsze jest się górą snobie
Leżysz na dnie w rowie i co inni z kulą w głowie
Ukradłeś studniom wodę, więc masz ponurą spowiedź
Miałeś k**pla, lepiej powiedz z którą pobiegł

Nie mi, murom powiedz, ja mówię shure'om co wiem
Świat to pod lupą kopiec, mieć trzeba nad dupą głowę
Ludzką naturą fobię i nawet jeśli kruszą kopie
Mów bowiem nawet lód strawi kiedyś ogień

[x2]
To nie film, to jak miałbyś być sługą i Bogiem
Nie poradzisz sobie z tym jak z temperaturą kobiet
Przeszedłem długą drogę, choć wciąż polują
Mogę ruszyć znów furą w obieg, znów dobierać drogę

Chcą szukać dobra tu, a to jak szukać Boga w Rio
Tu dni jak woda płyną, tańczy na wietrze nylon
To Babilon stoi pokryty formaliną
Wkrótce pod lawiną fałszu runie z całą tą drabiną
Dzielę błąkaninom drogę z mą kompaniją
Głęboka miłość dla oddzielonych na tych blokach liną
Na blokach żyją i na blokach miną
Jak te historie napisane dla tych imion
Ja jestem jednym z miłośników tych nośników, buntowników
Co z chodników do głośników niosą deszcz meteorytów
Niszcząc blef stereotypów opisują brud chodników
Chłód chodników, szum chodników dając wielu grunt w dotyku
W świecie pół-plastiku ekstra figur, ekstaz piguł
Liczy się perfekcja bitu też masz wybór reszta przygód
W twoich rękach sam decyduj jaki ten koniec ma tytuł
Czy wybierasz miejsca trybun czy unosisz ekskalibur
[x2]
To nie film, to jak miałbyś być sługą i Bogiem
Nie poradzisz sobie z tym jak z temperaturą kobiet
Przeszedłem długą drogę, choć wciąż polują
Mogę ruszyć znów furą w obieg, znów dobierać drogę
Możesz grób kopać, prosić o cud Boga wciąż błądząc
Jest tyle dróg popatrz znów chłopak wybrałeś tą złą
Jutro brat twoje problemy się nie skończą
Jeżeli ty każdego dnia będziesz odkładać je na konto
W tej dżungli brak czystych rąk, brat wszyscy chcą brać
Od nas, w zamian oddadzą zwykły tombak
Mój k**pel nie miał rodziców czy miał się poddać?
Ma teraz własną rodzinę, zdobył własny Mount Blanc
Znałem też typa, wypadek zabrał mu sens dni
Wierz mi o nic nie pytał gdy pisał list do śmierci
Dziś to szczęśliwy człowiek bez pretensji
W głowie wybaczył sobie gdy stał już jedną nogą w grobie
To nie film z Fondą, to egzamin stąd, to życie rani
A my czasami sami sobie wbijamy żądło
Tu każdy z nas powinien być Ghost dog
I nie patrzeć na świat brat przez zamknięte okno
Report lyrics
Złodzieje czasu (2009)