.

Przecięty na pół Lyrics

Choć od zewnątrz nie ma śladu, od wewnątrz przecięty na pół,
Jedna strona żyje tu, druga w krainie rapu (w krainie rapu),
A bez ciebie tracą sens.
Choć od zewnątrz nie ma śladu, od wewnątrz przecięty na pół,
Jedna strona żyje tu, druga w krainie rapu (w krainie rapu),
Połączone w jedną część.
Pork:
Pork i Ja, czasem satyra, sum karamara gdy nas dwoje każdy chce postawić na swoje,
Godzina wampira, chwila gdy salonowy czas łączony nas, ścisk kwadrofonii stroi się rym,
Ja gram, on akcentuje mnie od środka, tłocząc rymy z entuzjazmem z ust do ust jak plotka,
Uwielbiam gdy tworzymy najlepszą parę na świecie, Pork i Ja, najlepsi kolesie razem sativa,
Razem to mistyk, wspólna radość, wspólne myśli, oddając się światu,
Czasem wypadam z tematu rapu, tłumacząc mu, że wszelkie skonsumowane wrażenia,
Zostaną opisane jako spostrzeżenia, on milcząc przemawia,
Czy w zbyt długiej bezczynności harce, wiesz, ja tego nie karce,
Lecz czas wziąć udział w walce, jak na tarce, niech zetrą się słowa z taśmą, płytą,
Orzekł mi to, więc szukam i nie zbłądzę, sądzę że co dwie głowy (eee) powiem jedno,
Uwielbiam trafiać w sedno, choć od zewnątrz nie ma śladu,
Od wewnątrz przecięty na pół, jedna służy mi, druga służy w krainie rapu (w krainie rapu).

Nullo:
Null drugi ja, sprzymierzeni on i ja, połączeni ciałem choć naprawdę inni,
Uwięzieni na codzień, ze sobą ty ze mną, ja z tobą, tak doba za dobą, każdorazowo gdzie ja,
Ty tam obok, dom naszą Arkadią nie ma nic ponad nią, tam ciszy się nie kradną,
Szepty są wykładnią, gdy przytykam nos do szyby widzę, opisuję, szeptam,
Null słucha jak wpada mu do ucha, bucha szeptów zawierucha i wybucha jego wnętrze,
Dwie osobowości gdzieś na drugim piętrze, w poniemieckiej kamienicy, wiedz że,
Jak powietrze jedna niewidzialna dla nas dźwięki jak kolory,
Każdy dźwięk to inna barwa, czerwień i zieleń, pomarańcz, fiolet i granit i granat, brąz i purpura,
I popiel pod moim okiem, on ćwiczy, ja wbity w fotel, a potem rymy i dźwięki z powrotem,
Popiel, purpura i brąz i granat i granit i fiolet, pomarańcz, czerwień i zieleń,
N-U-L-L-O, twój cień na ścianie, odbicie w ekranie komputera,
Przypomina (cały czas) moje, moje do złudzenia, tak ty i ja.
Choć od zewnątrz nie ma śladu, od wewnątrz przecięty na pół,
Jedna strona żyje tu, druga w krainie rapu (w krainie rapu).

Szad:
W czterech ścianach Szad i ja, tu gdzie ja się rozwijałem, teraz i on się rozwija,
T-t-t-ten drugi ja, miękki styl, dźwięk jego wbija, Bogu dzięki a ja słucham,
Proszę, żeby nie przemijał, podlewany ciszą spijam każdą kroplę,
Dla niego problemem jest mój problem, taki układ mamy, z sobą samym aż do śmierci,
Wciśnięci w organizm na siebie skazani godzinami w tej małej przestrzeni,
Odizolowani zasłonami, światłem lampki oświetleni, przyjaciele połączeni,
D-d-d-długopisem i papierem,
W takich chwilach nikt tu nie ma wstępu kiedy Szad i ja stoimy w epicentrum dźwięku,
Kilkanaście metrów kwadratowych to dla nas imperium, tutaj mu mówiłem,
Musisz iść (tak ah) musisz iść, bo uschniesz jak samotny liść w konarach drzew jesienią,
Nie zobaczysz jak gałęzie się zielenią, mienią, mówiłem - unieś głowę a zobaczysz kolorowe
Krajobrazy, miejsca, których nie wskazują żadne drogowskazy,
Ponadto się unieś, umiesz, uwierz a pofruniesz, istnieje naprawdę czy tylko w moim mózgu ?
Szad i ja jedziemy na tym samym wózku (na tym samym wózku, wózku, wózku).
Choć od zewnątrz nie ma śladu, od wewnątrz przecięty na pół,
Jedna strona żyje tu, druga w krainie rapu (w krainie rapu),
A bez ciebie tracą sens.
Choć od zewnątrz nie ma śladu, od wewnątrz przecięty na pół,
Jedna strona żyje tu, druga w krainie rapu (w krainie rapu),
Połączone w jedną część.
Report lyrics