.

Przynajmniej pozwól mi odejść Lyrics

A Ty niby jesteś kim, że chcesz szkicować osobowość?
Doszukujesz się win, jakbyś całe życie obok mnie stał,
Za mnie żył i zaglądał mi do myśli, zjadł wszystkie refleksje
Wiedział, co mi się przyśni
Powiedz, kto Ci dał prawo do prawienia mi morałów
Do oceny zachowań, wiesz, każdy ma swój całun
I swojego proroka, tak więc bez grama żalu
Opuszczam ten lokal, będę zbierał się pomału
Na dobranoc Ci powiem, że jestem zbyt skomplikowany
Schemat opracowany okazał się bezużyteczny
Kategoryzuj się sam, albo swoich podopiecznych
A jak nie to dam dowód, że jestem niebezpieczny

Mówisz, że prowokuję, bronić się nie wypada
Kiedy ktoś na mnie pluje, mam udawać, że pada deszcz?
Sam dobrze wiesz, że słowa mają znaczenie
Upierdliwe jak wesz, drażnią już samym brzmieniem
Dodaj do tego message, dorzuć okoliczności

Semantyka ciągu głosek tworzyć co tak jak kości
Tworzą dla serca dom, serce czyni człowieka cóż
Moje się wściekło, stary lepiej uciekaj
Bo urządzę Ci piekło, wyczerpane zasoby
Coś we mnie pękło, ostatnie stadium choroby
Już nie mam hamulców, kopiemy sobie groby
Pozornie nieszkodliwy, a wyrządził takie szkody
Tak jestem złośliwy, zazwyczaj nie robię trzody
W głowie trochę oliwy, umiem przewidzieć konsekwencje
Wysublimowanie jebnę wtedy będzie przepięknie
Czy sumienie mi mięknie? Znowu narzucasz wizję
Co dla mnie jest wzorem, dla Ciebie kretynizmem
Nie jestem Twoim tworem, to wiadomo nie liznę
Wiesz sugestii, spierdalaj, nie wyciągaj mnie z opresji
Bo pomocną dłoń kurwa wieńczą pazury bestii
Zawsze wierzyłem w pomoc, nie układy biznesowe
Usługa za usługę, to modne, tak nowe, światowe
Widać mam za małą kurwa głowę, żeby pojąć jak nisko upadł ten świat
Usadowiły się i doją kurwy tysiące szmat, z jednego ????chleb z dyskontu plusa podatek VAT
Chcesz mieć swoje kilka metrów, płać przez 30 lat
Nieskończona ilość rat, tak, zjebany start
Przywiązali Cię do firmy i pierdolą o szansach
Porytych, debilnych, awansach, niuansach
Rynku pracy zatrudnienia, a chuja tam się zmienia
Od 8 do 16, jak nie to "do widzenia"
Nie mówię, że podle chcę zgasić czyjś zapał
Ale powiedz mi, czy pamiętasz coś z minionego lata?
Wszystko zlewa się w jedno, a skurwysyn się nachapał
Gdy uważnie zerkasz, czy na koncie jest wypłata
Już wiesz dlaczego nie ma dostępu do broni, ja też
Po prostu, kurwa, byłoby po nich
Jak chcesz, możesz przed tym całym światem się nie bronić
Ale zaczniesz łzy ronić gdy zobaczysz swój pysk
Zmęczony, pomarszczony; firmy zaliczają zysk
Zgnojony, skażony; weź swój kocyk marki Jysk
Omamiony, że Twoje życie to kurwa ideał
Przecież stać Cię na więcej, bo dla biedaków jest Ikea

Umarła idea, pochowana z marzeniami,
Zbiorowy grób jak wór ze starymi kasetami
Będziemy się bronić gołymi pięściami
Ostatni pierwszymi, wygranymi przegrani
Nie chciałem Cię ranić, ale nie jestem już człowiekiem
Dałeś się omamić, głupota przechodzi z wiekiem
Wielkie marzenia, to boli, że wszystko prysło
Kończę pierdolić, przykro mi, że tak wyszło
Report lyrics