.

1 Lyrics

-O kurwa, ja pierdolę
-Ej, ej co ty tak, weź no nie przeklinaj
Weź no się, opanuj się, dobra? co jest?
-To chyba sen, tylko sen, Boże, ja pierdolę, sen
Nikodem kurwa, jaki kurwa Nikodem?
-Co się stało? jaki sen? jaki sen? idź spać
-Nie rozumiem, gdzie jest ta płyta? gdzie są?
-Jaka płyta?
-Nie, jest, jest, dobra, dobra, spać, spać, dobra

Spójrz mi na ręce, żadna z nich nie kłamie
Jak diament dasz mi, wiem, że jak wandal zniszczę kamień
Też klejnotów pragnę choć ich nie widzę na sobie
To bym na pewno ułatwił życie rodzinie na co dzień
Ożywię ten projekt na chuj nam Las Vegas
Gdzie intelekt się cofa jak te bloki czy zegar
Wszędzie tam gdzie nas nie ma ponoć leje się zyskiem
Mi wystarczy, że odwiedzę swoje Betlejem w modlitwie
Spójrz na tych ludzi, wpieprzają jak szarańcze
Póki nie przyjdzie im moczyć zębów na starość w szklance
Za mało wam tej nomenklatury własnej
To żryj wokal co nakładam bez cenzury na sample
Trzeba mieć czego nie ma nikt, przemyśl raz
Jebać stres, niebo nie zna cyfr, lewych kart
Przemyj twarz, bo zarastasz brudem
A z twym poczuciem humoru można by cię nazwać gburem
Pazernym chujem, masz ideolog pracy
Co by chciał kurwa wszystko nie wychodząc z chaty
Jedno słowo poza tym dziś łatwo sprzedać szyk
Masz album jedenasty jeśli już nie ma nic
Wybacz, nie wykarmiła mnie epoka Mc Donald's
W życiu mam więcej treści niż złota TauTona
Idź, pokaż ty co masz poza cywilizacją
To w nas ten pożar gdy połowa to kłamstwo
Prognoza na hardcore, cel za lufą pod lupą
Co to godność zabiera to nie UFO czy USO
Lepiej usiądź, rozluźnij mankiet
Nie pytaj mnie o życie, wszak do kurwy znasz je
Wybudowałem dom to byłoby przeziom proste
Gdyby nie to, że coś odgrywa się czegoś kosztem
Uczciwie jak mogłem, bo sobą będę zawsze
Zbieram na syna, nie muszę śmierdzieć hajsem
30 lat w projekcie z łonami tętni człowiek
Wystarczy, że tu każdy z nas był pchnięty nożem
Dzielnicy tej ogień to nieważne już teraz
Każdy zna swoją drogę jak i prawdę umiera
Ty poważny jak miewasz samobójcze myśli
Inni w tym czasie widzą w ludobójstwie zyski
Nikt nie każe ci być w tym, nieważne jak to zabrzmi
Mój lek, mój sen, mój tlen po raz jedenasty
Report lyrics
30 minut z życia (2002)
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10