.

Numer na życzenie Lyrics

Dwie szmule on i ja, jacuzzi, sauna na zmianę
Tak wtedy witałem ziomuś, każdy poranek
I mówię tobie brat, mieliśmy wtedy wychlane
Dobrze schrupane ziomuś, i wyjarane
Zamówień pełen blat bez start, pełno w karmanie
Znowu i znowu ziomuś, becalowanie
Chojnego było stać, na wszystko prawie, było ciekawie ziomuś, sen na jawie.
Nic się nie klei i nic nie fafa, nie ma co pierdolić, nie będę udawać
Szczecin nie pamiętam który rok, noc witał dzień świt witał zmrok
Kwadrat że szok, sauna, siłownia, basen, jacuzzi pozycja godna
Ona on, on i ja, życie ponad stan i gloria, euforia na ryjach od rana na banan, endorfina!
Czysta poezja, gloria
Bezmózgi bezwład, to nie ja!
Mógłbym powiedzieć i mógłbym skłamać
Ale tam byłem, dzień w dzień co do grama
Jak przez sen, ale wiem nie zapomnę
Chojny powiedział, napisz piosenkę o mnie! (co?)

Dwie szmule on i ja, jacuzzi, sauna na zmianę
Tak wtedy witałem ziomuś, każdy poranek
I mówię tobie brat, mieliśmy wtedy wychlane
Dobrze schrupane ziomuś, i wyjarane
Zamówień pełen blat bez start, pełno w karmanie
Znowu i znowu ziomuś, becalowanie
Chojnego było stać, na wszystko prawie, było ciekawie ziomuś, sen na jawie.

Wtedy nie k**ałem, że to dobry numer
Niestety brechtałem, dziś to rozumiem
wtedy to po prostu był bananowy dureń
Dziś to przestroga dla synów i córek
Więc jak naprawdę było z nim, Mama dała kartę, a Tata dał pin
Zawód syn, ciężka tyra, szczególnie gdy, ginie rodzina
I musisz ty to wszystko utrzymać
I dobry był w tym, twardo się trzymał
Aż ta opcja mu się znudziła, coraz mniej tyrał, coraz więcej przeklinał
Szybciej leciał, mocniej tańczył
Nic się nie pierdolił, hajsu nie niańczył
Czego ile by nie było to nie wystarczy
Mówię Ci niezły typ niezły cyrk, przepiękny walczyk
Dwie szmule on i ja, jacuzzi, sauna na zmianę
Tak wtedy witałem ziomuś, każdy poranek
I mówię tobie brat, mieliśmy wtedy wychlane
Dobrze schrupane ziomuś, i wyjarane
Zamówień pełen blat bez start, pełno w karmanie
Znowu i znowu ziomuś, becalowanie
Chojnego było stać, na wszystko prawie, było ciekawie ziomuś, sen na jawie.

I tak dochodzimy do sprawy sedna
Nie było piosenki i będzie jednak, to pewniak, mur beton
Chyba każdy już wie to
Mamy w końcu zwrotę trzecią
Nie puszczajcie tego dzieciom
Nie skumają i polecą, na małe, co nieco
I wiesz co po co to komu
Rozmienić swój świat, jak ten ziomuś
Hahaha, chyba nikomu, tak! Boże dopomóż!
Bo nie ma się z czego śmiać
Są egzaminy które ciężko zdać
Ałć, jemu się trafił
Zbyt długo za mocno się bawił
Kitrał po domu grude
Potem, odnajdywał ją cudem
A gdy już kimała ukochana
On zapierdalał do kibla na bociana
Zawisał do rana, nasłuchiwał kroków
Zasiadła sama, miał spokój, aż pewnego roku
Wjechał komornik zabrał samochód, meble, basen, jacuzzi
Skończył się dochód, świat się zburzył
Znikła też zdaje się miłość
Wszystko źle, się skończyło
Został sam ze sobą, i było to trudne ponoć
A już tak na koniec dzieciaku
Komu się chwalił, że tyra na zmywaku.
Dwie szmule on i ja, jacuzzi, sauna na zmianę
Tak wtedy witałem ziomuś, każdy poranek
I mówię tobie brat, mieliśmy wtedy wychlane
Dobrze schrupane ziomuś, i wyjarane
Zamówień pełen blat bez start, pełno w karmanie
Znowu i znowu ziomuś, becalowanie
Chojnego było stać, na wszystko prawie, było ciekawie ziomuś, sen na jawie.
Report lyrics