drewnianej sali kąt tuli się do ściany
w drodze co bez końca
zmierzch
drzewa pokłon ślą matce swoj garbatej
zza ściany czajnik prosi na herbatę
w drodze do nieba jest dom
wietrznych marzeń wyspa
pośród sztormów stały ląd
skrzydlatych myśli
przystań
raz jeszcze wpadnę tu usłyszeć dobre słowo
zaczerpnę garścią sił przed dalszą drogą...
w drodze co bez końca
zmierzch
drzewa pokłon ślą matce swoj garbatej
zza ściany czajnik prosi na herbatę
w drodze do nieba jest dom
wietrznych marzeń wyspa
pośród sztormów stały ląd
skrzydlatych myśli
przystań
raz jeszcze wpadnę tu usłyszeć dobre słowo
zaczerpnę garścią sił przed dalszą drogą...