.

Ballada o niekochanych mężczyznach Lyrics

Z kołnierzami do góry
Budząc postrach wśród bliźnich
Późną nocą się włóczą
Niekochani mężczyźni
Gwiżdżąc bluesa przez zęby
Snują się ulicami
Nie wracają do domu
Może nie chcą, nie chcą być sami

W nocnych knajpach im w uszy
Tłoczą jazz saksofony
Strip-tease oczy ich kusi
Pięknem nie, nie, nie...nasyconym

Z papierosów się wokół
Kręci dym siwo-mglisty
I w oparach swych skrywa
Byt ich wciąż nieparzysty
Niekochanym mężczyznom
Błyszczą oczy wilgotne
Gdy nad szkłem pochylają
Swoje serca samotne
Choć nie wierzą w kabałę
Czasem sobie powróżą:
Mieli szczęścia za mało,
Czy też może... za dużo?

Chociaż wrócą nad ranem
Nikt się na nich nie skrzywi:
Nieszczęśliwi mężczyźni
Albo właśnie... szczęśliwi?

Nieszczęśliwi mężczyźni
Albo właśnie... szczęśliwi?
Report lyrics